Nie udaje świetego, bo nigdy nim nie byłem. Wręcz przeciwnie.
Nie chowałem się na bananowym osiedlu, dlatego wiem co piszę.
Znajomy miał gralnie, przychodziły dzieciaki i to co wyprawiały po sesjach w któreś tam GTA czy Tekkena pod lokalem po wyjściu, to włos się jeżył.
Półobroty, duszenia i wyskoki były na porządku dziennym i nikt mi nie wmówi, że gry nie mają wpływu na pewną - podkreślam "pewną" grupę dzieciaków, które puszczone w samopas są bardzo podatne.
Dlatego te restrykcje są wskazane, bo to, że kolega, czy szkoła pokaże, to naturalne i tego nikt nie uniknie, ale jak w domu nikt na to nie zwraca uwagi to pozamiatane.
Jak ktoś sądzi inaczej, to jest zwyczajnie oderwany od rzeczywistości.