Wszystko wskazuje na to że szczęśliwym trafem kończy się moje użeranie z Toshibą i jej serwisami.
Przedmiotem użerania jest bubel o nazwie 40TL838 który pojechał na serwis z powodu czarnych błyskających poziomych pasków.
Pierwsza wysyłka ok.20 sierpnia,pojechał na serwis lokalny, "my żadnych pasków nie widzimy" ,wrócił po ok 4 tyg.
Drugi raz pojechał już na serwis centralny,stwierdzenie w stylu "prawdopodobnie wymiana na nowy" po czym tv wraca ten sam z adnotacją "wgrano nowy soft" (soft wgrali taki sam jaki był).
Po raz trzeci pojechał ponownie do serwisu centralnego, stwierdzono że wada nie do usunięcia i trzeba czekać za wymianą na nowy, nagle tv wraca z informacją że polski serwis go nie naprawi/wymieni bo nie był kupiony w polskiej dystrybucji.
Czwarta wysyłka była podobno do serwisu w Niemczech gdzie stwierdzili że wada nie występuje (czyli czekała mnie od nowa walka z następnym serwisem).
I tu koniec, tv został mechanicznie uszkodzony podczas transportu.
Gdyby nie to to nie wiem ile razy jeszcze musiałbym odsyłać złoma i czy w ogóle uznali by reklamację.
Najbardziej wkurzyło mnie to że polski serwis 3 razy przyjmował tv do naprawy i dopiero po 3 miesiącach dopatrzył się że tv nie jest w polskiej dystrybucji (wg mnie nie powinno to mieć żadnego znaczenia na terenie UE)
Teraz tylko czekam na decyzję ubezpieczyciela firmy kurierskiej i mam nadzieję że już nie będę musiał mieć tv Toshiby w domu bo zraziłem się do tej firmy totalnie