Panowie, jak się ma litera prawa do takiej sytuacji.
Moloch, pokroju MM.
Klient, niczego nie świadomy widzi produkt, a na nim plakietka z ceną i danymi produktu.
Sprzedawca sprawdza w systemie, potwierdza się cena w bazie. Jest dokładnie ta sama.
Sprawdza dodatkowo na stronie (ten ogólnodostępnej) tam już cena 2x wyższa i ta faktyczna która obowiązuje na rynku.
Pracownik po chwili jednak dzwoni do kierownika, a ten zaczyna kombinować. Że produkt jest uszkodzony i dlatego taka cena dla klienta i czeka na serwis.
Klient mówi, ok. Cena dla klienta? Biorę zatem uszkodzony.
Sprzedawca, no...ale nie. Nie da się.
Kierownik pomyślał, że jak powiedzą, że jest uszkodzony to klient odejdzie i zapomni.
Generalnie kłamią i kombinują. Nastąpiła pomyłka i tyle.
Najlepsze jest to, że to już nie pierwszy raz. Kiedyś była podoba sytuacja w tym samym sklepie, została zwrócona uwaga, a potem przez kilka msc. nikt tego nie zmienił.
Pomińmy aspekt moralny, szczególnie, że tu dochodzi do kombinowania i kłamst, a wystarczyło powiedzieć - przepraszamy, pomyłka. To nie jest też mały sklep.
Jak to wygląda od strony prawnej. Szczególnie, że początkowo po sprawdzeniu w bazie własnej, sprzedawca chciał wydać towar i sam stwierdził, że dobra cena i sporo niższa. Potem zaczęły się kwiatki.
Edit:
No i jest poniekąd wyjaśnienie:
http://www.infor.pl/prawo/umowy/kup...a-towaru-na-polce-sklepowej-jest-wiazaca.html