Oczywiście, nic nikomu do tego, ale widząc tyle albumów jednego wykonawcy (gratuluje) tak jakoś mi się przypomniały stare czasy. Pamiętam doskonale jak latało się kasetami, przewijało, zmieniało, nagrywało... składanki i cuda niewidy i wszystko po to, żeby cieszyć się muzyką, a ile tego czasu, energii, nerwów (przy imprezie) człowiek stracił? Ho ho.
No nic, nie ma tematu, ja nie piszę złośliwie, absolutnie. Domyślam się, że nie piszę z 15-latkami, a ze starszyzną która doskonale wie o czym mowa.
Ot, taka drobna refleksja, biorąc pod uwagę, że teraz podaje na 2-3h nonstop to co dokładnie chce odsłuchać i wspominam, jak kiedyś było "ciężko", bo nikt mi nie wmówi, że będąc w "transie" słuchania, wyłączanie muzyki na czas przerzucenia nowej płyty, to coś na co czekamy ; ) Pomijam oczywiście sentymenty, czy w końcu jakość.
Bo to osobny temat.