Dla mnie przypadek Szybala, "to masakra jakaś jest".
Uważam, że powinien jeszcze zawalczyć i spróbować chociaż pismo napisać do centrali Philipsa, nie wiem ... do „szefa wszystkich szefów” w Philipsie na Polskę czy na Europę. Może to i trochę moje pobożne życzenie, ale tak próbując się wczuć w rolę - nie wiem jak Wy, ale mnie - byłby ciężki wstyd za własną firmę, że w sumie w niewielkim przedziale czasowym klient dostał dwa wadliwe egzemplarze sprzętu, bądź co bądź z górnej półki, które umówmy się, nie mało kosztują, nie mało. To nawet z wizerunkowego punktu widzenia jest dla takiej firmy jak Philips strzał w kolano. Tak więc decyzja o wymianie na nowy tv powinna być de facto formalnością, że nie wspomnę o jakiejś formie zadośćuczynienia, rekompensaty wręcz, za stracony czas, za nerwy, itp. Myślę, że Szybal rozmawia z ludźmi, z całym dla nich szacunkiem, ale na niskich szczeblach, którzy nie mogą lub nie chcą podjąć takiej decyzji, ponieważ boją się odpowiedzialności. Działają w sposób zachowawczy i standardowy, a na ogół w takich przypadkach odpowiedź czy to urzędnika czy pracownika jest tylko jedna, tzn. na "NIE". Miałem kiedyś trochę podobny przypadek z – nazwijmy to umownie – operatorem sieci komórkowej. Po tym jak nie mogłem swoich praw wyegzekwować przez kilka miesięcy dzwoniąc i chodząc do punktów obsługi klienta (choć oczywiście o zupełnie mniejsze pieniążki chodziło, ale pozwolicie że znów filmowym cytatem polecę „w imię zasad …”), napisałem pismo do Prezesa Zarządu – Dyrektora Generalnego opisując swój przypadek. O dziwo sprawa rozwiązała się szybciutko i to pozytywnie dla mnie. W ramach rekompensaty jeszcze mi kilkadziesiąt minut dali gratis. Myślę więc, że może jednak warto spróbować. Jeśli nie pomoże, to na pewno nie zaszkodzi. Trzymaj się w tym wszystkim Szybal, choć naprawdę ręce opadają, lub jak to inni mawiają … buty lecą, po lekturze Twojego przypadku.
Pozdrawiam.