No właśnie.
Wygląda na to, że ja mam zupełnie odwrotny problem do tego, co mają ludzie. Otóż ludzie strasznie się martwią o jakość posiadanego sprzętu. I strasznie ich denerwuje, że jakieś urządzenie ma dynamikę 125 dB, a ich tylko 124 dB, co jest problemem i powodem do wymiany sprzętu. Ja nie mam problemu ze sprzętem. Telewizor mam ok. Blu-ray też. TV mam skalibrowany, więc obraz jest najlepszy możliwy.
Ale jak włączę sobie jakiś kanał TV PL to zazwyczaj mnie krew zalewa. Polsat tak kompresuje dźwięk, że to wszystko ryczy, że słuchać się nie da. O "jakości" HD z bitrate poniżej 6.000 kb/s (czyli nawet nie będzie to połowa wymaganego bitrate, żeby zapewnić dobrą jakość kanału HD 1080i) to nawet nie będę wspominał. TVP wali Teleexpress w SD, to samo z wieloma innymi programami. A byłbym zapomniał. Teleexpress znów wrócił do czerwonych zębów i czerwonych oczu. Było o tym, były zdjęcia. I co. Groch o ścianę.
Więc to nie jakość sprzętu, która spędza ludziom sen z powiek jest problemem. To jakość kontentu w TV i w radio! To jest problem.
I naprawdę się nie mogę nadziwić ludziom, którzy mnie przekonują, że dla nich ma znaczenie jakość audio i tylko pliki z muzyką 24 bity 192 kHz, albo że SACD lepsze. No jakie to może mieć znaczenie w odniesieniu do rzeczywistości, kiedy jakość jest tak zła, że oczy łzawią, uszy bolą, a ręce i nogi się uginają.
Może mnie ktoś oświeci dlaczemu ludzie kłócą się ze mną do upadłego, że jest różnica, gdzie jej nie ma (flac vs CD vs SACD), a wisi im jak 5 kilo kitu telewizyjny szit, gdzie różnica w jakości pomiędzy tym co widać i tym, co powinno być to połowa, jak nie więcej? Jak można się spierać do upadłego o jakieś mikroskopijne różnice, których tak naprawdę to nawet nie ma, a olewać różnice takie jak jajko świeże i zgniłe?!