Audio mity - kable cyfrowe

Lemil

Banned
W świecie Hi-fi pokutuje wiele mitów. Przyjrzyjmy się mitowi, który polega na tym, że rzekomo cyfrowe kable mają wpływ na brzmienie. Już na samym wstępie musimy stwierdzić, że cyfrowe kable nie mają i nie mogą mieć żadnego wpływu na brzmienie. Z jednym wyjątkiem – jeśli kabel będzie uszkodzony lub nie będzie go wcale, to dźwięk nie popłynie.

Audiofile wyobrażają sobie, że cyfrowy kabel ma wpływa na brzmienie, bo przez kabel płynie dźwięk zupełnie jak przez kabel analogowy. Nic bardziej mylnego. Przez kabel cyfrowy nie płynie nic co w jakikolwiek sposób może przypominać dźwięk, zwłaszcza taki jak go znamy – dźwięk analogowy. Jednak musimy pójść o krok dalej. Okazuje się bowiem, że nawet na płytach CD, DVD Audio, BD Audio czy we wszystkich możliwych typach plików dźwięk jest zapisany w sposób kompletnie nie przypominający dźwięku analogowego.

Zacznijmy od płyty CD. Okazuje się, że z około 700MB danych na takiej płycie zaledwie mniej niż połowa to dane użyte do kodowania dźwięku. Wygląda to z grubsza w taki sposób (za Wikipedią): „Każda próbka dźwięku jest 16-bitową podpisaną liczbą w kodzie uzupełniania do dwóch, z wartością próbek w zakresie od -32768 do 32767. Źródłowe dane audio są podzielone na ramki, każda z nich zawiera dwanaście próbek (lewy i prawy kanał po sześć próbek, na przemian), łącznie 192 bity (24 bajty) danych audio w ramce.

Ten strumień ramek danych audio, jako całość poddaje się następnie kodowaniu CIRC, które dzieli dane na części przestawia je w innej kolejności i rozszerza je o bity parzystości w taki sposób, że możliwe jest wykrycie i skorygowanie błędów odczytu. Kodowanie CIRC ponadto przemieszcza ramki audio do kilku kolejnych ramek, aby w ten sposób podnieść odporność danych na błędy typu burst. Dlatego fizyczna ramka na płycie w rzeczywistości zawierają informacje z wielu logicznych ramek audio. Ten proces dodaje do każdej ramki 64 bity danymi do korekcji błędów. Następnie dodaje się 8 bitów danych subkodu lub subkanału do każdej z zakodowanych ramek, które to bity są używane do adresowania i sterowania odtwarzaniem CD.

Kodowanie CIRC wraz z bajtem subkodu tworzy ramkę mającą długość 33 bajtów, która jest nazywana ramką danych kanału. Ramki te są następnie modulowane przez EFM (modulacja EFM), w której każde 8 bitowe słowo jest zastępowane odpowiednim 14-bitowym słowem w celu redukcji ilości przejść pomiędzy 0 a 1. Zmniejsza to ilość fizycznych pitów na płycie i stanowi dodatkowy stopień podnoszący tolerancję na błędy. Trzy "łączące" bity dodaje się przed każdym słowem 14-bitowym dla ujednoznacznienia i synchronizacji. W sumie jest 33 × (14 + 3) = 561 bitów. Słowa 27-bitowe (wzór 24-bitowy oraz 3 bity łączące) dodaje się na początku każdej ramki, aby pomóc w synchronizacji, tak by urządzenie odczytujące mogło łatwo zlokalizować daną ramkę. Ostatecznie ramka zawiera 588 bitów "danych kanału" (z których zaledwie 192 bity są wykorzystane do dekodowane do muzyki).”

Widzimy więc, że sam dźwięk jest „poszatkowany” na kawałeczki, porozrzucany przypadkowo, zmodulowany, przemieszany z dużą ilością danych korekcyjnych i zakodowany. Odtwarzacz CD żeby odtworzyć płytę musi wczytać porcję danych do swojej pamięci podręcznej, zdekodować, zdemodulować, poukładać we właściwej kolejności, aż w końcu będzie mógł wysłać tak uzyskane sample do DAC-a odtwarzacza.

Tak się składa, że na twardym dysku, który jest podłączony kablem USB do odtwarzacza plików raczej nie mamy obrazów płyt CD. Będziemy mieć tam pliki dźwiękowe. Mogą być to np. pliki WAV. I tu okazuje się, że sytuacja jest pod względem struktury danych zupełnie taka sama, jak w przypadku samej płyty CD. Plik WAV ma taką samą strukturę danych jak to, co jest na CD i ma taką samą wagę. Jeśli dana płyta CD zawiera 700MB danych, to po zgraniu do WAV będziemy mieć również 700MB danych w plikach. Zatem również w pliku WAV mniej niż połowa danych będzie tymi, które są wykorzystane do kodowania dźwięku.

A jak się sytuacja ma z plikami FLAC? Tu się dopiero robi ciekawie. FLAC to skompresowana wersja pliku WAV. Jego wielkość będzie o połowę mniejsza niż źródłowy WAV. W jaki sposób nasz odtwarzacz plików będzie odtwarzać taki plik FLAC? Otóż najpierw odtwarzacz wczyta do swojej pamięci fragment takiego pliku, względnie nawet całość jeśli plik jest mały a pamięć podręczna duża, podda ten plik lub jego fragment dekompresji czyli uzyska WAV i wreszcie będzie mógł przeprowadzić te wszystkie operacje, które pozwolą na wyodrębnienie oryginalnego ciągu sampli, który to ciąg, a właściwie to dwa ciągi, bo mamy do czynienia z dźwiękiem stereo, czyli zdemodulowanie, odkodowanie i poskładanie w całość we właściwej kolejności. Warto wspomnieć o korekcji błędów, w końcu przecież, jak już wspomniałem, ponad połowa danych to dane korekcyjne.

Ani w pliku WAV, ani w pliku FLAC nie mamy więc niczego, co by dźwięk nawet przypominało. Jest to z analogowego punktu widzenia chaotyczna sieczka, zmodulowana i zakodowana do postaci w żadnym stopniu dźwięku nie przypominającej. To samo dotyczy również plików stratnych czyli np. mp3. Takie pliki z analogowego punktu widzenia w niczym już muzyki nie przypominają. Są jeszcze bardziej skompresowane i o jeszcze jeden stopień kodowania dalej niż pliki bezstratne. No dobrze, audiofile mptrójek nie słuchają. Jednak jeśli chodzi o formaty bezstratne to nawet wartości samych sampli nie są zapisywane zwyczajnie czyli w postaci takiej wartości, jaką one mają. Jak to zostało zacytowane wcześniej, wartości sampli są zapisane w kodzie uzupełnienia do dwu. Wszystkie są zapisane jako kombinacje liczb, na których najpierw trzeba przeprowadzić obliczenia, żeby uzyskać wartość ostateczną sampli. Więc w pliku nawet nie ma nawet faktycznych wartości sampli lecz inne liczby na których kodek musi najpierw przeprowadzić działania, żeby wartość sampli wyliczyć!

Po tym bardzo długim wstępie możemy wreszcie przejść do kabli. Weźmy sobie za przykład kabel USB.

Wiemy już, że już same pliki dźwiękowe są postacią zupełnie do muzyki niepodobną. Co ciekawsze jeśli będziemy transmitować pliki dźwiękowe przez kabel USB, to zostaną one przekształcone do postaci jeszcze innej. Dzieje się to dlatego, że sam protokół transmisji obejmuje kodowanie danych w sposób określony przez dany protokół transmisji danych. Polega to na tym, że przesyłany plik jest „krojony” na małe kawałki, które są z kolei kodowane do postaci rozumianej przez protokół, a po przesłaniu są odkodowane i łączone na powrót do postaci wyjściowej. Wobec tego to co jest faktycznie w kablu to pocięte i jeszcze raz zakodowane (ale w zupełnie inny sposób niż dane w pliku) kawałeczki oryginalnych plików.

Podsumujmy. Pliki muzyczne są czymś zupełnie muzyki nie przypominającym. To zupełnie abstrakcyjne z naszego punktu widzenia zakodowane porcje danych. W czasie transmisji przez USB są one dzielone na fragmenciki, jeszcze raz kodowane, potem odkodowywane i łączone w całość.

Wobec tego możemy zadać bardzo uzasadnione pytanie – jakie mianowicie cudowne przemiany w jednym kablu mogą mieć miejsce, że muzyka zagra ładniej. I z drugiej strony – cóż za straszne rzeczy mogą się stać w innym kablu, bo muzyka zagra gorzej?

Czy zmieni się sposób kodowania? Przypomnijmy – kilkukrotnego nawet kodowania? Inna będzie modulacja w pliku WAV? Oryginalnie jest to modulacja EFM. Inne będzie kodowanie? Oryginalnie jest to CIRC. W samym tanim kablu będzie inny protokół transmisji? Inne kodowanie danych w droższym? Inny będzie sam sterownik?

W czasie transmisji prze kabel USB może dojść tylko do jednego rodzaju zakłóceń. Będzie to utrata danych. Jednak w praktyce to się nie zdarza o ile kabel nie jest uszkodzony. Jeśli weźmiemy jakiś kabel i będziemy w stanie przesyłać przez niego inne pliki a nawet obraz wraz z dźwiękiem i nie wystąpi żadna utrata pakietów danych, to kabel będzie sprawny i będzie go można użyć do transmisji plików audio.

Na koniec jeszcze jedna ważna rzecz. Pliki WAV o wadze 700MB będą odpowiadać 80 minutom muzyki. 700MB danych przez kabel USB2 prześlemy w kilkanaście sekund. xxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxx żeby uważać, że transmisja tak mikroskopijnych ilości danych, jak mają pliki z dźwiękiem – nawet pliki 24 bity 192 kHz to są w porównaniu z możliwościami przesyłania danych przez kabel malusieńkie – może stanowić dla kabla jakiś problem? Bo przecież mamy do czynienia z sytuacją taką, że do przewiezienia jednej osoby mamy cały skład kolejowy z dwoma lokomotywami i kilkudziesięcioma wagonami. Możliwości kabla USB są takie np. jak hydrantu, przy czym na nasze potrzeby wystarczy, jak ten hydrant będzie kapał. Kropelka na kilka sekund.

No dobrze. Tak się mają sprawy z kablami USB. A co z innymi? Sytuacja jest taka sama. Przede wszystkim przez kable nie płynie dźwięk lecz coś co dźwięku w ogóle nie przypomina. To co idzie przez kable trzeba wczytać do pamięci odtwarzacza, zdekodować odszyfrować, poskładać w całość, przeprowadzić korekcję błędów i dopiero wysłać do DAC.

A czy ja wspomniałem o tym, że kabel jest jeden, a kanały co najmniej 2 więc nawet nie jest tak, że dźwięk idzie przez kabel równolegle dla dwóch kanałów? Najpierw mamy coś dla kanału prawego, potem coś dla lewego itd. A jeśli kanałów jest już 5+1 to sytuacja jest już zupełnie groteskowa z punktu audiofilskiego. Najpierw porcja danych dla kanału nr 1, potem dla kanału nr2 itd. aż do porcji danych dla kanału nr6 i od początku... Przecież kabel optyczny to jedna żyła. Kable elektryczne to też w sumie „jedna” żyła. W sprzęcie analogowym mamy dwa kable dla stereo. Dla 5.1 mamy już 6 kabli, gdzie dźwięk jest transmitowany równolegle. W kablu cyfrowym wszystko się odbywa stopniowo po kolei dla wszystkich kanałów. W sprzęcie cyfrowym przez jedną żyłę możemy przesłać kilka kanałów... Jeśli dźwięk analogowy wielokanałowy możemy porównać z wojskiem maszerującym po sześciu obok siebie, to w dźwięku cyfrowym będą iść gęsiego i dopiero dekoder zrobi z tego formację szóstkową!

Wobec powyższego chyba nie ma i nie może być wątpliwości, że kabel cyfrowy nie wpływa na brzmienie. Chyba, że go brak.

Edytowano przez administrację
 

SDman

Banned
Audiofile wyobrażają sobie, że cyfrowy kabel ma wpływa na brzmienie, bo przez kabel płynie dźwięk zupełnie jak przez kabel analogowy. Nic bardziej mylnego........

Witam,
tutaj się z kolegą całkowicie zgadzam ale i tak polecam zawsze zakup solidnego (ładnego) kabelka.
Najlepiej za umiarkowaną cenę.

Pozdr.
 

Lemil

Banned
Jaki kabel sobie ktoś kupi, to już nie mój interes. Chciałbym jednak, żeby było jasne, że kabel USB za 10 zeta będzie z technicznego punktu widzenia tak samo dobry jak taki za 500 USD. Mit, który podjąłem się wyjaśnić dotyczy muzyki, która poprzez taki kabel zostanie przepuszczona.

PS. Mi dziś pani w sklepie polecała pączki, ale nie chciałem, bo po nich muchy łaziły. Jeszcze żeby osy, ale much nie lubię.
 

Whiplash

New member
Bez reklam
Roznice w brzmieniu kabli cyfrowych polegaja nie na ich cenie a na rodzaju. Np. do przesylu PCM z CD kabel HDMI to kiepski pomysl ze wzgledu na spory jitter, tu coaxial jest lepszym rozwiazaniem.
 

Lemil

Banned
kabel HDMI to kiepski pomysl ze wzgledu na spory jitter, tu coaxial jest lepszym rozwiazaniem.
Jest tylko jeden problem z jitterem. Nie ma on żadnego wpływu na transmisję danych dopóki nie jest aż tak duży, że bity zaczną się ze sobą zlewać. Gdybyś zadał sobie trud przeczytania tego dość długiego tekstu, to byś się dowiedział, że kabel ma pozwolić skopiować z miejsca A do miejsca B dany plik i tyle.

Jeśli to jest takie trudne, to transmisję danych z plikami przez kable należy rozumieć w ten sposób, że plik jest skopiowany z miejsca, gdzie jest zapisany (np. twardy dysk) do urządzenia, które go odtworzy - czyli do odtwarzacza.

Odtworzenie pliku przez jakiś odtwarzacz trzeba rozumieć w taki sposób, że w gruncie rzeczy polega to na tym samym, co przeciągnięcie z folderu jakiegoś pliku z muzyką na okno jakiegoś programu, powiedzmy Foobara 2000.

Jitter w kablu nie ma żadnego znaczenia, znaczenie ma jitter w DAC-u.

Zresztą po co ja to piszę. Przecież kable gryzie złe Dżudżu swymi zębiskami i to psuje brzmienie.
 

przemko77

Well-known member
Bez reklam
Powiadasz, że nie płynie napięcie ??? - np. zewnętrzny dysk twardy podłączony do komputera skąd bierze prąd ? z ....powietrza

Gdy by to nie miało znaczenia ,hi-endowe firmy nie zawracałyby sobie tym głowy

416394usb.jpg
 

jurass

Banned
Zdaje się, że kolega ma poważne braki w podstawach elektrotechniki. Polecam literaturę lub internet. Podpowiedź: prąd to nie to samo co napięcie.
 

przemko77

Well-known member
Bez reklam
No to już chyba wszystko sobie wyjaśniliśmy .Dla chętnych do bliższego zapoznania się z tematem kabli USB polecam ten link

[USB-1.0SPS] [USB-1.0PLS] | ACOUSTIC REVIVE

I jeszcze fragment testu tego kabla :

.....Kable Acoustic Revive są jednymi z najbardziej przezroczystych kabli, jakie znam. To znaczy są pod tym względem najlepsze, Fantastycznie pokazują problemy z plikami wysokiej rozdzielczości firmy Verve, dostępnymi na HD Tracks .Jak mówię, różnice te są bardzo dotkliwe. Cześć kabli USB je jednak zamiata pod dywan, tj. tak modyfikuje barwę, przy lekkim ograniczeniu rozdzielczości i precyzji, że odbiorca w krótkim odsłuchu jest w stanie wskazać np. na kabel Furutecha GT2-B, czy Wireworlda Starlight, z którymi porównywałem Acoustic Revive jako na te lepsze. Szczególnie kabel Furutecha robi sztuczkę, dzięki której część melomanów będzie szczęśliwa słuchając swoich nagrań – podkreśla bowiem niższy środek, gubi część rozdzielczości, nie pokazuje mocnego czoła ataku. W pierwszej chwili myślimy, że tak jest lepiej. Jeśli jednak porównamy to z jakimś innym źródłem, nie-USB, dostrzeżemy, że to trick, odwrócenie uwagi od problemów sygnału źródłowego przez jego zmianę – ocieplenie, wygaszenie, zmniejszenie ilości szczegółów.
Kable Acoustic Revive są na tym tle po prostu wierne – wierne do bólu. Jeślibym miał studio nagrań to chciałbym dokładnie wiedzieć, co mam na „taśmie”. Tak samo chcę wiedzieć, jaki plik gram w domu, a nie mieć o nim przybliżone wyobrażenie. Japońskie kable są niezwykle dynamiczne i bardzo rozdzielcze. Fenomenalnie rysują kontur wokali, instrumentów itp. Pokazują znakomicie rozdzielczą górę i fantastycznie kontrolowany bas. Ten ostatni szczególnie zaskakuje. Kolumny, na których teraz gram, Ascendo System ZF3 SE mają fantastycznie zborny, mocny, szybki bas. Wydawałoby się, że wszystko na nich gra na dole właśnie w taki sposób, że nadają ten charakter każdej płycie. Porównanie Furutecha i Acoustic Revive pokazało, że tak nie jest, że Furutech rozmywa uderzenia basu, że stopa perkusji wybrzmiewa za długo, wytracając rytmiczność utworów. To nie wina Furutecha oczywiście, to niedrogi, w swojej cenie świetny kabel, ale pokazuje, o co w tym wszystkim chodzi i co można z dobrym USB osiągnąć....
 
Ostatnia edycja:
Odnoszę wrażenie, że ktoś pisze pracę doktorską a zapomniał o podstawach elektrotechniki, co to napięcie a co prąd.
Może pasowałoby tu wspomnieć o tłumieniu i wtedy to ma sens.
Przy USB (i nie tylko) - długość, materiał żyły itd., itp. ma takie samo znaczenie do przesyłania sygnału cyfrowego (0-1), jak w innych przypadkach do przesyłania sygnałów analogowych (sinus.).
Może się zdarzyć, że przy długim kablu są zbyt duże spadki napięcia i urządzenie nie działa tak jak należy, lub wydajność prądowa WY jest zbyt niska.
W przypadku sygnału cyfrowego, to moim zdaniem znaczenie jest minimalne przy małych odległościach - albo jest, albo nie ma.
Tu bardziej się liczą "bebechy" sprzętu.
 
Ostatnia edycja:

przemko77

Well-known member
Bez reklam
Cieszę się że jesteś światły z pojęć technicznych .Bardzo ci zazdroszczę tej wiedzy ,podobnie jak autorowi tego postu

Faktem jest, że rankingi kabli cyfrowych są powszechnie dostępne ,kable cyfrowe są również testowane zarówno w Europie ,USA i dalekim wschodzie można wierzyć w ich jakość ,lub nie ......najlepiej zakończyć temat
 
...
Faktem jest, że rankingi kabli cyfrowych są powszechnie dostępne ,kable cyfrowe są również testowane zarówno w Europie ,USA i dalekim wschodzie można wierzyć w ich jakość ,lub nie ......najlepiej zakończyć temat
A czemu ? Może to komuś pomoże w zrozumieniu tematu.
Testy są i będą, aby znaleźć materiał z najmniejszymi stratami (tłumienie) w przesyłanym sygnale (nadprzewodnictwo).
W chwili obecnej sieć światłowodowa (i nie tylko) jest naszpikowana (co k-d km) wzmacniaczami sygnału cyfrowego.
Może doczekamy się lepszych czasów :D
 

Lemil

Banned
Zastanówmy się nad czymś takim.

1. Zespół nagrywa jakąś piosenkę.
2. Piosenka zostaje zapisana w pliku, załóżmy, że będzie to FLAC.
3. Zespół wysyła plik swemu menedżerwowi jako załącznik do maila.
3. Menedzer wysyła plik do kilku wytwórni.
4. Któraś wytwórnia decyduje się piosenkę sprzedawać.
5.Wytwórnia umieszcza piosenkę na stronie swojego sklepu.
6. Ludzie kupują piosenkę i ściągają na dysk komputera.
7. Z dysku komputera plik zostaje przekopiowany na dysk odtwarzacza sieciowego czy jakiegoś tam.
8. Ostatecznie plik jest odtwarzany z HDD podpiętego do odtwarzacza przez kabel USB.

I okazuje się, że wielokrotne kopiowanie pliku pomiędzy dyskami, serwerami - zanim ściągniemy plik na dysk to przejdzie on przez tysiące kilometrów kabli, setki dysków itd. itp. - i wyłącznie ostatni metr kabla USB wpływa na pogorszenie dźwięku.

Ostatnie przekopiowanie pliku z dysku do odtwarzacza w jakiś sposób uszkadza plik z muzyką i gra on inaczej? Plik może przejść po kablu wiele tysięcy kilometrów i może być setki razy przekopiowany i to nie szkodzi na drodze od studia do domowego komputera. Ale metr kabla pomiędzy dyskiem i odtwarzaczem pogorszy dźwięk.

To jest zagadka bardziej złożona niż zagadka Wielkiej Stopy oraz Yeti.
 

jaco.37

Member
Bez reklam
I okazuje się, że wielokrotne kopiowanie pliku pomiędzy dyskami, serwerami - zanim ściągniemy plik na dysk to przejdzie on przez tysiące kilometrów kabli, setki dysków itd. itp. - i wyłącznie ostatni metr kabla USB wpływa na pogorszenie dźwięku.


To prawie tak jak z kablami sieciowymi,liczy się ostatni metr a reszta to...
 

Baltazar Gąbka

New member
Bez reklam
Jaki kabel sobie ktoś kupi, to już nie mój interes. Chciałbym jednak, żeby było jasne, że kabel USB za 10 zeta będzie z technicznego punktu widzenia tak samo dobry jak taki za 500 USD. Mit, który podjąłem się wyjaśnić dotyczy muzyki, która poprzez taki kabel zostanie przepuszczona.

PS. Mi dziś pani w sklepie polecała pączki, ale nie chciałem, bo po nich muchy łaziły. Jeszcze żeby osy, ale much nie lubię.
Bzdety, ostatnio kupiłem dwa kable za 10zł i oba nie kontaktują, poszły do smieci, a ich miejsce zajął kabel WW i działa wyśmienicie.
 

armanig

Klub HDTV.com.pl
VIP
Gość na AudioShow (moim zdaniem jeden z najlepszych pokoi na targach) stwierdził że kabel usb wystarczy najzwyklejszy (w ramach rozsądku, czyli pewnie nie taki który się rozleci) i żeby nie dawać sobie wciskach kitu, a jak to grało to czapki z głow. Mam nadzieje że będzie w tym roku, bo zamierzam się więcej dowiedzieć nt. sprzętu. Aktywne kolumny i bardzo mądry wykład, poparty praktyką.
 
Do góry