Ja chciałem się odnieść do jednej kwestii. Otóż warto pamiętać, że w przypadku problemów ze sprzętem odpowiedzialność wobec nas (użytkowników końcowych) za towar niezgodny z umową (wadliwy) ponosi sprzedawca i producenta sprzętu nie należy w to mieszać. Nic Was też nie musi obchodzić to, czy serwis jest sprawny, czy jest blisko, czy wysyła telewizory do naprawy za granicę itp., bo to już jest zmartwienie sprzedawcy. Strasznie niewielu ludzi zdaje sobie z tego sprawę i uderza do producenta z gwarancją, nie wiedząc, że jeżeli gwarancja nie proponuje warunków lepszych niż ustawa (a zazwyczaj nie proponuje), to jest ona tylko bezwartościowym świstkiem papieru i ma sens wyłącznie wtedy, gdy okres gwarancji to np. 5 lat, a wada wystąpiła po upłynięciu 2.
Miałem tą nieprzyjemność że musiałem powalczyć o swoje prawa z powodu wadliwego (nieużywalnego) sprzętu - w moim wypadku był to notebook z dość wysokiej dla mnie półki (5200 zł). Walczyłem przez ponad pół roku (od września ub. roku do kwietnia br.) i wiem, że sprzedawca (i to nie jakiś osiedlowy sklepik tylko ogólnopolskie, wielkie sklepisko) spróbuje po prostu wszystkiego by wykręcić się sianem. Ale warto było - mam teraz sprzęt o kilka klas wyższy niż uszkodzony i przez dwa kolejne lata sklep nie może spać spokojnie jeśli coś w nim nie będzie działało tak, jak trzeba. Doświadczenie z Rzecznikami Konsumentów, Inspekcją Handlową i Sądem Konsumenckim jest również nie bez znaczenia.
Odradzam (będąc w opozycji do rad AlexaFM) jakiekolwiek przedwczesne straszenie sądem, a zwłaszcza straszenie nim producenta (!), bo z sądem żartów już nie ma i koszty przestają się ograniczać do znaczków pocztowych i nerwów, bo w przypadku przegranej lub wygranej ale z zasądzonym pokryciem kosztów sądowych przez powoda będzie trzeba je pokryć, a to już stawia opłacalność całego przedsięwzięcia pod znakiem zapytania. Sąd, jeżeli już do niego dojdzie, też musi mieć w ręku jakieś argumenty na Waszą korzyść. Takim niezaprzeczalnym argumentem jest wyraźna próba polubownego załatwienia tematu, tj. przejście przez wszystkie szczeble postępowania przedsądowego (rzecznicy itd.) - jeśli one nie przyniosą dla Was korzystnego rezultatu - wtedy wygraną w sądzie macie po prostu w kieszeni.
Takie sprawy muszą trwać, bo cały proces przypomina nieco negocjacje i "próbę sił" - Wasz przeciwnik będzie testował Waszą cierpliwość i bardzo powoli (mieszcząc się w ustawowych terminach wymiany korespondencji + narzut poczty + narzut instytucji, która występuje w Waszym imieniu), jeśli w ogóle, zmieniał swoje stanowisko. O tym, że producent/sprzedawca na dzień dobry powie "ok, nasz błąd, oto Pańskie 6000 zł + drobny upominek" po prostu zapomnijcie - i czy to będzie Pioneer, czy Panasonic, czy Media Markt (o, tu to już w ogóle) czy inny sklep - sprawa wygląda tak samo. Konieczne jest niestety uzbrojenie się w cierpliwość - im lepszy jej zapas sobie zapewnicie tym lepszy będzie efekt końcowy. I taka jest właśnie moja rada przy wszystkich sprawach tego typu - powoli, ale walczcie!