Teoria. I wcale projekcja (zwłaszcza kinowa/filmowa) nie polega na rzuceniu maksymalnego snopa światła i daniu widzowi "po oczach". A w szczególności na porażeniu nerwu wzrokowego widza (była taka słynna afera z kreskówką "Pokemon" firmy Nintendo w Japonii, która zawierała tak jasne i pstrokate sceny, że zanotowano masowe omdlenia i wymioty u widzów w kinie). Technologie projekcyjne mają swoje oczywiste fizyczne ograniczenia, dlatego maksymalnie dużo światła raczej nie idzie w parze z dużym kontrastem. Projektory do kina domowego nie mają raczej "działa" świetlnego (w porównaniu do proketorów do prezentacji). Tryby kinowe są przecież nastawione na wysoki kontrast i równowagę tonalną obrazu, właśnie kosztem jasności. Szuka się zatem pewnej równowagi i kompromisów na linii: kontrast-jasność-dynamika-zrównoważenie obrazu. Ta pożądana równowaga i kompromis następnie różni się w zależności od zastosowań projekcji (prezentacje biznesowe, edukacja, telewizja, gry video, no i wreszczcie kino domowe). Podobnie działają dynamiczne przysłony w LCD które "przygaszają" strumień światła w ciemnych scenach a "otwierają" go w jasnych (żeby była - jak to Tidus ujął - dynamika). Taki już feler technologii LCD niestety, że kryształy paneli nie potrafią w pełni gasnąć (kolor czarny w LCD jest tylko pozorny, zawsze zatem jakaś tam niechciana ilość światła pada na ekran, a widz może się czasem zorientować że widzi kolor szary a nie czerń), ale sztuczki z przesłoną, przygaszaniem lampy zmiennym napięciem elektrycznym albo bordery ekranowe pomagają, a nowe generacje paneli LCD (tw-2000) radzą sobie coraz lepiej (jak twierdzi Meloman69, który cieszy oko takim panelem).Tidus1024 napisał:Moim zdaniem jasność jest sprawą pierwszorzędną - cały problem leży właśnie w tym by rzucać maksymalnie dużo światła przy zachowaniu maksymalnie dobrego kontrastu. Od tego zależy przecież dynamika i możliwość uzyskania ekranu o dużych rozmiarach.
Ostatnia edycja: