Kef M500 - Słuchawki wygodne brzmienie... - recenzja

KEF_M500_banner.jpg

Rynek słuchawek, to obecnie jedna z prężniej rozwijających się gałęzi działu audio. Do pewnego czasu, poza dużymi koncernami robiącymi obok słuchawek, np. kuchenki mikrofalowe, kamery, telewizory i inne artykuły ogólnie pojętego rynku elektroniki użytkowej, istniały firmy, które wyspecjalizowały się w projektowaniu i produkcji słuchawek, mikrofonów i szeroko pojętych akcesoriów z nimi związanych. Od momentu gdy iPod "stworzył", a smartfony i inne tego typu urządzenia urozmaiciły rynek współczesnych przenośnych odtwarzaczy multimedialnych, branża słuchawkowa przeżywa ciągły rozkwit, o którym raczej ciężko było mówić, gdy na rynku panowały przenośne odtwarzacze kaset, płyt cd, czy mini disc'ów. Obecnie poza dużymi koncernami, a co raz częściej także celebrytami tworzącymi swoje linie produktów, rynek ten uzupełniają producenci wyspecjalizowani w tworzeniu przede wszystkim zespołów głośnikowych. Martin Logan, Focal, Paradigm to tylko niektóre marki, które wcześniej nie były w ogóle obecne w tej sekcji rynku audio, a które prawdopodobnie dostrzegły olbrzymi tort, kawałek którego starają się uszczknąć dla siebie. Kef to właśnie jeden z producentów kolumn, który w ubiegłym roku poszerzył swoją ofertę o dwa modele słuchawek: M200 i M500. Jako że generalnie częściej zwracają moją uwagę słuchawki nauszne (nie licząc zastosowań sportowych, gdzie często dokanałowe konstrukcje mają pierwszeństwo) z pośród dwóch wymienionych, to M500 wylądowały na mojej głowie jako pierwsze.

Kef_M500-1.jpg

W kwestii wyglądu, moim zdaniem Kef M500 zdecydowanie odróżniają się od wielu innych konstrukcji obecnych na rynku. Aluminium i syntetyczna skóra na tle plastikowych konstrukcji, które nieraz przejawiają tendencję do podskrzypywania, wyglądają wyjątkowo, a projekt całości nadaje słuchawkom nieco Apple’owskiego wyglądu, co raczej ciężko uznać za wadę. Płaski nieplączący się przewód z obydwu stron zakończony jest załamanym wtykiem. Ten przeznaczony do słuchawek (mniejszy), wyjątkowo elegancko wpasowuje się do wejścia pokazując jak drobne szczegóły wpływają na estetykę produktu. Kończąc opis wyglądu i wykonania słuchawek, chciałbym zaznaczyć coś bardzo ważnego. Otóż… aluminiowa, przez co bardzo lekka rama, wielokierunkowe zawiasy, specjalne gąbki i specjalna pianka dopasowująca się do kształtu ucha, to główne elementy sprawiające, że Kef M500 to najwygodniejsze słuchawki, w klasie cenowej do 1500 pln, jakie miałem kiedykolwiek na uszach. Co więcej, są bardziej wygodne, niż wiele słuchawek wycenianych na dużo wyższym poziomie. Wiem… to ‘mocne’ stwierdzenie. Wiem też, że nie miałem przyjemności mierzyć wszystkich słuchawek jakie są na rynku. Z drugiej strony miałem szczęście i często przyjemność trochę słuchawek na głowie mieć, w związku z tym, po przemyśleniu stwierdziłem, że liczba słuchawek jakie słuchałem jest na tyle przyzwoita, iż z czystym sumieniem pozwoliłem sobie na powyższe stwierdzenie.

Kef_M500-9.jpg

Od strony technicznej słuchawki prezentują się następująco:
Sterownik: 40mm
Pasmo przenoszenia: 20Hz~20kHz
Skuteczność: 103 dB +/- 4dB (IEC-318 przy 1KHz)
Impedancja nominalna: 32 +/- 15% Ohm
Max. pobór mocy: 30mW
Tłumienie szumu: -20dB
Długość kabla: 1.3m
Złącze: 2.5/3.5mm
Waga: 208g

Kef_M500-8.jpg

Kef_M500-10.jpg


Kef_M500-11.jpg

Można podejrzewać, że projektując słuchawki M500 inżynierowie poszukiwali brzmienia zbliżonego do tego, co prezentują ich kolumny i o ile całościowo w pewnej części im to wyszło, to w kwestii prezentacji wokali osiągnęli coś, co na moje ucho nieco odbiega od sposobu prezentacji tego aspektu w kolumnach. Mam wrażenie, że żadne kolumny tego producenta nie zaznaczają śpiewu i mowy w taki sposób, jak robią to słuchawki M500. Nie chodzi tu o wyeksponowanie pewnego zakresu pasma, a sposób prowadzenia. Mając na głowie Kef M500 dowolny wokalista, czy wokalistka brzmi tak, że gdy zamkniemy oczy, możemy odnieść wrażenie, że stoi on(a) kilka metrów przed nami. Ale to nie wszystko… zaraz za nim/nią stoją chórki, które w innych przypadkach (nawet, gdy pewne produkty także w podobny sposób podchodzą do tej kwestii) chowają się gdzieś w tyle za kotarami. Co istotne artyści swoimi głosami nie dominują całkowicie nad sceną muzyczną. Są gwiazdami, ale takimi, które mają świetnych technicznych, ustawiających wszystko tak, by muzycy grający na instrumentach także mogli się wykazać.

Kef_M500-6.jpg

Uzyskanie przestrzenności w słuchawkach, które przylegają do uszu nie jest łatwe, ale tu... po prostu słychać, że to Kef. W kwestii reprodukcji zakresów pasma, zaskoczył mnie sposób przekazu podstawy i wyższego basu. O ile znając produkty Kef, spodziewałem się bardzo dobrej kontroli, to nie myślałem, że będę świadkiem tak nisko schodzącego basu. Nie chciałbym by Kef był porównywany do czegoś w stylu Beats, bo podejrzewam, że nie o takie brzmienie chodziło producentowi. Mamy tu do czynienia z dynamicznym, sprężystym, leciutko zaokrąglonym niskim zakresem. Tak w sumie, to delikatna krągłość słyszana jest niemal w całym zakresie pasma. To sprawia, że względem słuchawek jasnych, grających ostro w KEF'ach można usłyszeć nieco mniej szczegółów, ale pozwala za to cieszyć się znacznie dłużej niemęczącym dźwiękiem. Z drugiej strony KEF w pewnej, całkiem sporej mierze zachował charakter brzmienia kolumn, dlatego nie można tu mówić o jednoznacznie miękkim graniu z ciepłymi akcentami, czy wydłużonymi zakresami. KEF M500 prezentuje całkiem udaną próbę tonalnego zrównoważenia. Jeśli chodzi o górny zakres pasma, w pierwszych godzinach odsłuchu miałem wrażenie jak by producent wahał się, czy przypadkiem nie postawić na maksymalne wyciągnięcie szczegółów i nie wyostrzyć tonów wysokich. Z czasem wygrzewania, góra nieco łagodnieje, a całość staje się... spójna, pozostawiając jedynie wspomniany wyżej, mocny charakter w kwestii prowadzenia wokali.

Kef_M500-2.jpg


Kef_M500-3.jpg

Kef nie zaimplementował do swoich słuchawek systemu redukcji szumów co ma swoje plusy i minusy. Jeśli chodzi o izolację od dźwięków zewnętrznych jest ona bardzo poprawna. Nie można oczekiwać takiego efektu, jak w przypadku systemów z aktywnym system NC, czy konstrukcji zamkniętych o większych wymiarach, nie mniej nie miałem wrażenia, że poziom głośności musi zostać wywindowany, aby komfortowo słuchać muzyki. Podobnie wygląda kwestia z wydostawaniem się dźwięków poza słuchawki. Podczas przebywania w większym gronie, mając na uszach M500, nie sprawimy raczej, że ludzie zaczną przytupywać w rytm tego, co słuchamy. Jest to warte wspomnienia, ponieważ przy tym poziomie komfortu, jako że słuchawki nie okalają szczelnie małżowin, można by oczekiwać nieco gorszego wyniku.

Kef_M500-7.jpg

Podsumowując, Kef modelem M500 zanotował wg mnie bardzo udany debiut na rynku słuchawek, tworząc produkt, który jest świetnie wykonany, niesamowicie wygodny i oferujący brzmienie warte swojej ceny. Nie jest to jednak brzmienie dla każdego. Poszukujący np nieco bardziej wycofanego wokalu i jeszcze większego zakresu szczegółowości mogą skierować swoje kroki np. w stronę słuchawek Sennheiser Momentum, Ci którym zależy na aktywnej redukcji szumów, wybiorą coś jeszcze innego... Tak czy inaczej, Kef M500 to produkt, który jest w stanie zahipnotyzować nie tylko wygodą i wykończeniem.
 
Ostatnia edycja:
Wygladaja ze solidnei sa wykonane wiec pewnie i fajnie sie w nich slucha muzy.. Tylko pewnie cena bedzie nie mala..
 
Ladne i eleganckie. Test bardzo fajny. Dla mnie tez duzym plusem jest jeden kabel. Nie wiem jak u Was, ale mnie irytuja w uzytkowaniu dwa przewody.
 
Do góry