W końcu się UDAŁO!!! Po prawie tygodniu jeżdżenia do sklepu i dużej ilości nerwów.
Właściwe duża zasługa dla Sławko_23, można napisać, że mnie „zainspirowałeś”, ale po kolei.
Najpierw wybrałem oddział Euro, gdyż stanowczo chciałem sprawdzić podłączony telewizor przed wyjściem ze sklepu, czy nie ma badpikslei, nie buczy, itp. Wszyscy sprzedawcy Euro w okolicach Katowic, Sosnowca, Gliwic odmawiali takiego sprawdzenia (jasne, a potem wrobią mnie w naprawę gwarancyjną i usłyszę słowa, ze usterka to norma). Nie ze mną takie numery. Płacę za pełnowartościowy towar i nie wyjdę ze sklepu bez jego sprawdzenia. Jedynie jeden pracownik w Sosnowcu (bo inni w tym sklepie także nie) zgodził się bez problemu na takie oględziny. Dlatego sklep wybrałem.
Jako, że zamówienie wygasło przez te kilkudniowe boje, złożyłem telefoniczne nowe. Pan w telefonie wciskał mi dosłownie wszystko co się dało: dodatkowy kabel HDMI, uchwyt ścienny, listwę antyprzepięciową, dodatkową gwarancję, kabel antenowy, a nawet nową antenę do MPEG4!!!, dodatkowe ubezpieczenie (chyba nawet przeciw trzęsieniom ziemi w Japonii). Każdą moją grzeczną odmowę komentował, że źle robię. Pewnie byłem już na starcie trudnym klientem. Nie zdziwię się, ze mógł odpowiednio zaznaczyć iż należy się mną odpowiednio „zająć” w sklepie.
Sieć Euro współpracuje obecnie z dwoma bankami (tak powiedziała mi Pani z Infolinii Euro, mimo, ze na stronie widnieją trzy), Lukas (który nie chciał mi dać bez ubezpieczenia ani 30, ani 40 rat 0%) oraz Sygma Bank. W pierwszej kolejności zadzwoniłem Infolinię Euro i zapytałem czy i jak można zrezygnować z przymusowego ubezpieczenia. Pani oznajmiła, ze Lukas daje takowe „obowiązkowo, i nie można z niego zrezygnować, natomiast w Sygmie można zrezygnować bez żadnych konsekwencji.
To już było coś. Zadzwoniłem więc do Sygmy, gdzie Pan mówi, iż ciągle do niego dzwonią wkurzeni klienci Euro i pytają o rezygnacje z ubezpieczenia. Mówi tak; upierać się, że bez ubezpieczenia, a jak wcisną to można zrezygnować, z tym, że z 30to dniowym okresem wypowiedzenia, więc pierwsza rata i tak będzie z ubezpieczeniem, a pozostałe wcale się nie zmniejszą, ale krótszy będzie ich okres spłaty, dlatego lepiej załatwić to przy biurku. Tak też zrobiłem. Udałem się do sklepu po raz trzeci. Przy biurku też już był trzeci inny pracownik (może to i dobrze, bo gdyby widział mnie przy biurku trzeci raz ten sam to mógłby być złośliwy, itp.). Więc ja od początku. Proszę o kredyt 30 rat 0% w Sygmie. Pani standartowo: ale ubezpieczenie jest obowiązkowe, czy czytałem regulamin, itd. a ja jej na to, ze czytałem, a ubezpieczenie jest dobrowolne, itd. że przed chwilą rozmawiałem z pracownikiem Sygmy, co polecił mi zrobić. Pani się wielce oburzyła i pytała o (chciała mnie sprawdzić? Zniechęcić?) kiedy dzwoniłem, nazwisko konsultanta, numer telefonu na który dzwoniłem). Wszystko jej grzecznie podałem. Podczas wypisywania wniosku była nader opryskliwa, wręcz niegrzeczna i bezczelna w wypowiedziach. W końcu czas na weryfikacje 15 minut. Po 15 minutach jeszcze 10 bo jeszcze nie ma decyzji, potem znowu nic. Powiedziałem, ze jadę do domu, i zadzwonię o decyzję. Wyobraźcie sobie, że trwało to ponad godzinę, w tym czasie Sygma dzwonił do mnie do pracy, pytał o wszystkie szczegóły na zaświadczeniu, sprawdzał stopień, stanowisko, prosił o faks zaświadczenia (przekazał mi te informacje kolega z pracy). Gdy wszystko się potwierdziło zadzwonił do mnie konsultant z Sygmy, przeprosił za długi okres czekania i zaprosił do sklepu, na podpisanie kredytu ZERO%.
Udało się, ale takiej upierdliwości ze strony sklepu i banku nigdy nie widziałem. Ta cała procedura tak skutecznie zniechęca do powrotu do tego sklepu.